Szukaj nas na:
Nasza grupa na last.fm My na Myspace My na Naszej Klasie

30 listopada 2008

Relacja z konceru The Roots




W piątek, 28 listopada, w Warszawie odbył się koncert legendarnej grupy The Roots. Był to ich drugi koncert w Polsce (poprzedni miał miejsce podczas festiwalu Heineken Open’er 2007). Miejsce koncertu – Arena Ursynów klimatem przypominało raczej salę gimnastyczną, ale moim zdaniem spełniło swoje zadanie. Koncert rozpoczął się trochę po 19 występem zespołu Afromental. O ile opinie na temat zespołu są bardzo podzielone to z pewnością był on jednym z nielicznych pasujących stylistyką do muzyki grających po nich Rootsów. Pomimo braku entuzjazmu ze strony publiczności dali energiczny show prezentując oprócz swoich utworów covery m.in.: „Lean Back” Terror Squadu; „1 Thing” Amerie czy „Seniorita” Justina Timberlake’a.

The Roots wkroczyli na scenę ok. 20.30-40 i rozpoczęli show od „Thought @ Work” przechodzącego potem w Apache. O ile dla niewtajemniczonych pewną niespodzianką mogła być obecność grającego na suzafonie Tuby Goodinga Jr., to dla mnie totalnym zaskoczeniem był saksofonista. Początek koncertu był przeglądem repertuaru Korzeni, co ciekawe materiału z albumu „Rising Down” było bardzo mało. Zagrali jedynie „Get Busy”; „Rising Up” oraz „Criminal”. Oprócz stałych elementów takich jak „The Seed” (przechodzące później w „Move On Up” Curtisa Mayfielda), „Proceed”; „Star” oraz „You Got Me” (które trwało ok. 20 minut przeplatane solówkami członków zespołu) pojawiły się także „Sacrifice”; „Game Theory”; „Here I Come”; „Long Time”. Niespodzianką była duża ilość starszego materiału – m.in.: „Step Into The Realm” czy „The Next Movement”.

O dziwo zabrakło stałego elementu koncertów Rootsów czyli Hip-Hop 101 (miksu klasyków rapowych). Lwią część koncertu zdominowały solowe popisy muzyków (np. fenomenalny pojedynek ?uestlove’a i Knucklesa) oraz covery utworów których raczej nie spodziewalibyśmy się na koncercie hip-hopowym. Pojawiły się kawałki z repertuarów Jamesa Browna, Guns & Roses, Basement Jaxx.

Koncert trwał ok. 2 godzin i pozostawił u mnie lekki niedosyt. Za mało było muzyki Rootsów, a za dużo różnych eksperymentów. Po koncercie tradycyjnie ?uesto rzucił do publiczności trochę pałeczek, poleciały również ręczniki. Jedyną osobą, która zeszła do publiczności podpisać płyty i zbijać piątki był Frankie Knuckles. Duży minus dla organizatorów za niedopilnowanie kwestii technicznych – 4 krotna wymiana mikrofonu Black Thoughta oraz fakt, że w pewnym momencie fragment podłogi na scenie lekko się zapadł. Na szczęście szybko to naprawiono, bez przerywania koncertu. The Roots pokazali, że pomimo tak długiej obecności na scenie nadal są w doskonałej formie. Pokazali także, że chcą zaskakiwać – każdy ich koncert ma trochę inną formę. Miejmy nadzieję, że Polska na stałe zagościła na ich mapie koncertowej.



fot. Gazeta Wyborcza

2 Comments:

Marcin Ratyński said...

później także i Black Thought wyszedł rozdawać autografy i sklejać piątki ;]

warszaw said...

w kilku recenzjach było, że niedosyt, że za mało rootsów w rootsach ale z drugiej strony ich samych mamy na płytach a tu dali poprostu wielki popis muzyczno-koncertowy. za co wielkie 5!